fbpx

Negatywne skutki etykietowania dziecka

Człowiek jest skomplikowaną jednostką, której najczęściej nie da się opisać jednym słowem. Każdy z nas jest zupełnie inny, ma odmienne upodobania i różniące się cechy charakteru. Dlaczego więc zgadzamy się na etykietowanie naszych dzieci lub co gorsza – sami to robimy? Czym są etykiety i jak wpływają na małe dzieci?

Moje dziecko jest…

Zdarzyło Ci się „tłumaczyć” swoje dziecko w różnych sytuacjach przypinając mu przy okazji konkretną łatkę? Takie sytuacje możemy zaobserwować codziennie, zarówno u innych, jak i niestety u siebie. Oczywiście czasami nasza reakcja jest automatyczna, np. syn nie przywitał się z sąsiadką, więc przeprosiłaś ją, tłumacząc, że jest nieśmiały. W dodatku tłumacząc to, w jego obecności. I chociaż rzeczywiście mogło Ci się zrobić głupio przed sąsiadką, która czekała na zwykłe „dzień dobry” to  jednak przypinanie Twojemu dziecku łatki „nieśmiałego chłopca” czy tego który „ciągle wszystkich się wstydzi” nie jest tu najlepszym rozwiązaniem.

Etykietowanie można utożsamić ze swego rodzaju „naznaczaniem”. Dotyczy ono nie tylko konkretnej jednostki, bo czasami nawet całych grup społecznych. Niestety jest bardzo krzywdzące, ponieważ jest płytkie i powierzchowne – wyciąga jedną cechę lub opiera się na określonym zachowaniu w danej sytuacji. Ludzie jednak przywykli do takiego kategoryzowania świata, bo daje ona swego rodzaju stabilizację – każdy wie czego spodziewać się po „zdolnym leniu”, „łobuziaku” czy „upartej oślicy”.

 

Dzieci padają największą ofiarą etykietowania, ponieważ są całkowicie bezbronne i nie potrafią wielu szkodliwym etykietom się przeciwstawić. I chociaż dorośli sami nie lubią być oceniani, a już z pewnością nie cierpią być oceniani przez pryzmat jednej konkretnej sytuacji, czy jednego zachowania to jednak z łatwością przychodzi im etykietowanie dzieci. 

Jak etykietowanie wpływa na dzieci?

Etykietowanie poniekąd może zostać samospełniającą się przepowiednią. Małe dzieci, które same jeszcze nie wiedzą „kim są” wiedzę o tym czerpią od dorosłych, a co najgorsze… wierzą najczęściej w każde usłyszane słowo.

Czy Ty pamiętasz, jak opisywano Cię w dzieciństwie? No właśnie – większość z nas doskonale pamięta i wywołuje to albo złość na samo wspomnienie, albo uświadamia nam, że rzeczywiście całe życie zachowywaliśmy się tak, jak „powinniśmy” lub jak się od nas oczekiwało przez pryzmat tego, jak zostaliśmy zdefiniowani. Rodzice potrafili (może nawet niechcący) wmówić nam konkretne cechy charakteru – nie zliczę ilu „bałaganiarzy” z mojego otoczenia teraz w dorosłości nie lubi sprzątać i woli w swoim mieszkaniu mieć bałagan.

Takie etykiety, które na stałe są przyklejone do dziecka bardzo ciężko później usunąć. I nie ma co się dziwić… Jeżeli dziecko codziennie i wielokrotnie słyszy o sobie to samo, to rzeczywiście zaczyna w to wierzyć lub po prostu przyjmuje to jako prawidłowy stan rzeczy.

A co z dobrymi łatkami?

Wydawałoby się, że w takim razie pozytywne etykiety mogą przynieść dobre rezultaty. Niestety nie do końca tak jest. Określenia „grzeczna dziewczynka” czy „wzorowy uczeń” same w sobie nie wydają się czymś szkodliwym, ale za to stawiają poprzeczkę bardzo wysoko. Co to oznacza w praktyce?

Przede wszystkim gorsze samopoczucie dziecka, które zostało włożone w sztywne ramy bycia idealnym. Podświadomie narzuca sobie, że nie może być „niegrzeczne”, zawodząc czyjeś oczekiwania względem niego. Dzieci „wzorowe”, „grzeczne”, „idealne” mają więc na sobie od najwcześniejszych lat życia ogromną presję.  Co najgorsze takie dzieci mają również większe wyrzuty sumienia, kiedy zachowają się nie tak, jak się od nich oczekuje.

 

Niestety najczęściej efekty takich „dobrych” etykiet również pojawiają się w dorosłym życiu, a objawiają się często pracoholizmem, przesadnym perfekcjonizmem, dążeniem za wszelką cenę do tego, by wciąż być lepszym i narzucanie sobie ogromnej presji na każdym polu. Osoby włożone za dziecka w ramy bycia idealnym mają większe wyrzuty sumienia, wciąż sądzą, że mogły coś zrobić lepiej, a kiedy popełnią błąd, długo nie mogą go sobie wybaczyć.

NIE OCENIAJ - AKCEPTUJ

Nie da się ukryć, że etykietowanie to po prostu ocenianie. Spłycone, powierzchowne, często mylne ocenianie. Warto natomiast nauczyć się po prostu nie oceniać (nie tylko względem swojego dziecka, bo to umiejętność generalnie potrzebna w życiu) tylko zwyczajnie akceptować.

Próbowaliście kiedyś zedrzeć etykietę ze słoika po ogórkach? Trzeba się namęczyć, odmoczyć, wyszorować, a i tak może się zdarzyć, że zostaną jakieś resztki kleju i ten słoik nigdy już nie będzie idealny.

Nie róbcie więc tego swoim dzieciom… Nie wkładajcie ich w wyimaginowane schematy „nieśmiałych chłopców”, „bałaganiarzy” i „rozkazujących księżniczek”, ale nie narzucajcie im też presji „prymusa”, „wzorowego ucznia” czy „czyściocha”. Oceny – w dodatku płynące z ust rodzica, który jest największym autorytetem – mogą stać się prawdą szybciej niż nam się wydaje.

Wystarczy więc, że pozwolisz swojemu dziecku być sobą. Nawet jeśli postanowi nakleić sobie wycinki z etykiety po ogórkach obok kawałka z tej pochodzącej z oleju do silnika – to decyduje samo. Pozwól po prostu swojemu dziecku samodzielnie odkryć kim jest. I chociaż Twoja pomoc lub wskazówki mogą mu się często przydać to jednak akceptuj, że jest tym kim chce. Sobą! A nie „nieśmiałym chłopcem”. I takiego po prostu go kochaj.

1 thought on “Negatywne skutki etykietowania dziecka”

  1. Pingback: Elementor #9764 – Bliskościowy Tata

Comments are closed.