fbpx

Bunt 2, 3, 4, 5, 6… latka?

Masz czasami wrażenie, że Twój plan na wspólny, rodzinny wieczór, wolny weekend czy jakąś wycieczkę wygląda zupełnie inaczej niż rzeczywistość? Nie mam tu nawet na myśli ząbkowania, kolek czy jakichś nieprzewidzianych chorób. Bardziej chodzi mi o krzyki dwulatka z powodu złego koloru kubka na herbatę, bunt kilkulatka przed ubraniem się czy umyciem zębów albo obrażoną minę nastolatka pod tytułem „przestań się wysilać i daj mi święty spokój”. To ten moment, kiedy odechciewa nam się dosłownie wszystkiego i prawdę mówiąc – każdy rodzic tak ma. Najpierw w pracy czekamy na upragniony, wolny wieczór z dziećmi, a gdy przekraczamy próg mieszkania, słysząc od razu płacz i awantury to zastanawiamy się, co nam w sumie w tej robocie nie pasowało!

A później się okazuje, że bunt dwulatka to tylko taka rozgrzewka, bo w kolejnej fazie życia Twój przedszkolak sprawia, że nawet tęsknisz za tym, gdy w wieku dwóch lat „tylko” rzucał się na ziemię i tracił oddech wrzeszcząc na środku galerii handlowej, bo chciał iść w prawo, a poszliście w lewo. A czy będąc rodzicem nastolatka, tęskni się za jego „uroczymi fochami”, gdy miał 5 czy 6 lat? Cóż… Każda z tych faz jest zupełnie inna, w każdej my jako rodzice jesteśmy inni – dziecko rośnie, rozwija się, dorasta, ale my również jesteśmy coraz starsi, jesteśmy na innym etapie rozwoju, jesteśmy w różnych sytuacjach życiowych i zawodowych. Nie da się jednak ukryć, że te fazy rozwoju dziecka i związane z nimi skoki rozwojowe są nieuniknione. I chociaż kosztują nas często sporo zdrowia i nerwów to musimy je przetrwać. Warto wiedzieć jak!

ETAP I – Mam dwa lata widzę, że mam osobne ciało czyli mogę o sobie decydować.

Nie przepadam za określeniem „bunt dwulatka”, ponieważ w rzeczywistości dziecko się nie buntuje, tylko przechodzi przez zupełnie normalną fazę rozwoju, ale dla potrzeb tego artykułu przyjmijmy tę nomenklaturę. Zatem bunt dwulatka jest takim okresem życia, w którym rzeczywiście nasze dziecko orientuje się, że jest zupełnie osobną jednostką i jest to bardzo ważny etap dla jego rozwoju, ponieważ zaczyna stawiać swoje granice i zaczyna również o sobie decydować w codziennym życiu. Przynosi nam to niekiedy spore wyzwania, ponieważ okazuje się, że chce decydować o sobie nawet w najdrobniejszych szczegółach, a nie zawsze potrafi swoje potrzeby jasno zakomunikować. O ile czasami jest to tylko kwestia wyboru małego lub dużego talerzyka, koloru skarpetek albo tego, czy zwinąć naleśnika w rurkę, czy w trójkąt to niestety dziecko niekiedy chce decydować, czy ubierze czapkę, czy nie i nieważne, czy na dworze sypie śnieg i jest mróz. Czy istnieje tu złota zasada, która pozwoli nam, rodzicom nie zwariować?

Nie do końca, ale jest pewien model funkcjonowania, który pomoże nam przetrwać. Roboczo nazwałem go „daj wybór i odpuść, gdzie możesz”. Dosłownie.

„Daj wybór” oznacza nic innego, jak próbę zapobiegania napadom złości wynikającym z przymusu ze strony dorosłego. Jeżeli od razu zapytasz dziecko, czy na kolację woli kanapkę, czy jogurt to prawdopodobnie jego głowa nie skupi się na tym, czy chce kolację, czy nie tylko na wyborze jedzenia z Twoich propozycji. Zaspokaja to bowiem w dziecku właśnie wspomnianą potrzebę decydowania o sobie. Takie wybory mogą obejmować zarówno jedzenie, kubki, ubrania, zabawki, jak i proponowane przez Ciebie zabawy i aktywności. Oczywiście na przykładzie czapki zimą również można spróbować, ale jeśli samodzielny wybór czapki nie zadziała, to przechodzimy do drugiej części zasady.

„Odpuść, gdzie możesz” nie znaczy, że masz bagatelizować wszystko i pozwolić dziecku wyjść zimą bez czapki, włożyć głowę do nagrzanego piekarnika, czy wybiec pod jadący samochód w myśl zasady „zobaczy to się nauczy”. W sytuacjach, w których możesz odpuszczasz, a w sytuacjach niebezpiecznych dla zdrowia czy wręcz dla życia zatrzymujesz dziecko. Mówisz stop, łamiesz jego asertywność czy autonomię, ale tłumaczysz mu, dlaczego to robisz (gdy ochłonie – gdy płacze lub wrzeszczy, nie marnuj czasu, bo i tak Cię nie słyszy lub nie rozumie). Więcej o buncie dwulatka wspominałem już TUTAJ.

ETAP II – Chodzę do przedszkola, jestem już duży i umiem powiedzieć „nie”!

O późniejszych „buntach” dziecka mówi się zdecydowanie rzadziej, a warto wiedzieć, że w okresie przedszkolnym nadchodzi kolejny etap dość „skokowego” rozwoju obarczony wieloma krzykami i awanturami. „Bunt przedszkolaka” teoretycznie przypada na wiek 5-7 lat i często ciężko dokładnie doprecyzować, kiedy u naszego dziecka się zaczął i zakończył. Chociaż jego koniec jest właściwie lepiej zauważalny – poza zmianą w mowie czy zachowaniu może się bowiem wiązać często z definitywną wyprowadzką do własnego pokoju (i zakończeniem nocnych wędrówek do łóżka rodziców) lub niechęcią do żegnania się buziakiem z dalszą rodziną (szczególnie u chłopców, którzy nie chcą już dać buziaka lub przytulić cioci czy dziadka, chociaż wcześniej to robili). Poza tym w tym okresie nasze dziecko może zacząć bardziej zwracać uwagę na swój wygląd, rezygnować z niektórych ubrań (bo są w jego opinii zbyt dziewczęce / zbyt chłopięce albo zbyt dziecinne) oraz z niektórych zabaw (bo są dla maluchów!).

Ten etap jest bardzo ważny nie tylko pod względem dalszego rozwoju, ale także dlatego, że nasze dziecko wchodzi w pierwszy etap kształtowania swojej autonomii – wykształca się jego gust i budują się jego pierwsze, własne opinie. Poza tym ten etap jest etapem pierwszych ŚWIADOMYCH kontaktów z rówieśnikami, pierwszych, które na nasze dziecko będą miały wpływ, ale też pierwszych, które będzie pamiętał. Tak, tak Drogi Czytelniku skup się i sam pomyśl – jesteś w stanie przypomnieć sobie, chociaż urywki z przedszkolnego życia i jesteś w stanie wymienić z imienia (a może nawet nazwiska!), chociaż kilka koleżanek i kolegów – na tym etapie jest Twoje dziecko. Warto to sobie uświadomić, bo chyba byłeś całkiem duży skoro to pamiętasz, co?

Oczywiście ten etap rozwoju dziecka jest wręcz naszpikowany wybuchami złości i niekontrolowanymi fochami, gdy coś idzie nie po jego myśli. Tym bardziej, że to też etap „świetnych pomysłów”, które nie zawsze spotykają się z aprobatą dorosłych. Kilkulatek jest jak trochę, jak taki dwulatek – tylko bardziej świadomy, a jego krzyk jest często bardziej doniosły.

Niemniej rady dotyczące zachowania rodziców w czasie buntu dwulatka mogą tutaj jak najbardziej się sprawdzić – proponowanie dziecku podjęcia decyzji, pozostawianie mu wyborów i ogólnie zezwolenie, aby uczestniczył w decyzjach (szczególnie jeśli dotyczą jego i jego czasu np. zapisanie na zajęcia dodatkowe) jest oznaką szacunku dla młodego człowieka i jego autonomii. Dzieci w tym okresie często „buntują” się na zwykłe czynności – jak ubieranie się, mycie zębów, sprzątanie – nawet jeśli już wcześniej wypracowały nawyki robienia tych rzeczy. Kluczem do sukcesu jest tutaj zachowanie spokoju i maksimum cierpliwości.

Warto także uprzedzać dziecko o tym co robimy lub jakie mamy plany na najbliższy dzień. Jasne komunikowanie np. „Chciałabym, żebyś skończył zabawę za pół godziny i się ubrał, bo pójdziemy do babci na obiad.” może nam oszczędzić wielu niepotrzebnych awantur i głośnych komunikatów „NIE!”. Tak naprawdę trzeba jednak pamiętać, że każde dziecko jest inne i na każde dziecko będzie działać co innego. Nie ma dwóch identycznych osób. Możecie próbować zarówno sztuki wyboru, uprzedzania o swoich krokach, angażowanie dziecka w życie rodzinne, zabaw w ramach obowiązków (np. w czasie sprzątania), ale musicie pogodzić się z tym, że czasami „nie” to „nie” i czasami (ustaliliśmy już, że w sytuacjach, które nie zagrażają zdrowiu i życiu) trzeba się po prostu z tym „nie” pogodzić.

Właściwie im szybciej nauczymy się akceptować odmienne zdanie naszych dzieci tym szybciej będziemy gotowi na ETAP III – nazywanych przez wielu SZKOŁĄ PRZETRWANIA.

ETAP III – Jestem nastolatkiem i nie rozumiem, czemu rodzice wciąż chcą mnie traktować, jak dziecko. Mam własne poglądy, własne uczucia i udowodnię im, jaki jestem dorosły!

Zmiany, zachodzące w nastoletnim organizmie w okresie dojrzewania nie dotyczą wyłącznie stężenia hormonów i widocznych oznak w ciele i zachowaniu. Poza nimi nasze dziecko przechodzi przez ogromne zmiany neurologiczne, związane z rozwojem mózgu, o czym z niewiadomych mi powodów mówi się zdecydowanie mniej. Natomiast to właśnie z nich wynikają zachowania nazywane potocznie „buntem nastolatka”.

Ten „bunt” jest zdecydowanie czasem bardzo trudnym dla całej rodziny, ale również dla samego nastolatka, który często sam nie wie, co się z nim dzieje i napady złego nastroju, rozdrażnienia albo niepohamowanej złości spadają na niego dosłownie, jak grom z jasnego nieba. Targające nastolatkiem emocje można po części przyrównać do kobiety w czasie PMS albo w czasie ciąży (choć tu podobno najwięcej kobiet nieustannie się wzrusza, a nie denerwuje) – w każdym razie, większość zachowań naszego dziecka jest trudne dla niego samego, a naszym zadaniem jest mu pomóc, a nie to potęgować. Traktowanie nastolatka w czasie okresu dojrzewania w sposób lekceważący „przejdzie Ci bunt nastoletni, to przejdą Ci głupie pomysły” lub ze złością, która wszczyna awantury, może tylko nasilić negatywne zachowania naszego dziecka, a w konsekwencji odsuwa go od rodziców.

A na niczym nie powinno nam w tym czasie zależeć bardziej niż na tym, żeby z naszym dzieckiem być blisko! Niestety okres nastoletni wiąże się nie tylko ze złością czy buntowniczymi zrachowaniami, ale jest też podstawą kiepskich pomysłów, nowych wyzwań czy niebezpiecznych zachowań. Wielu nastolatków „wpada w złe towarzystwo”, zaczyna palić papierosy, pić alkohol czy brać substancje odurzające, które są bardzo niebezpieczne. Dlatego tak ważne jest, aby nasze dziecko nie było zmuszone do szukania wsparcia, zrozumienia i akceptacji wyłącznie w swoich rówieśnikach.

 

W okresie dorastania człowiek ma do zrealizowania wiele ważnych zadań rozwojowych i nawiązywanie relacji z rówieśnikami obojga płci to jedno z głównych zadań, ale jest to też pora na rozwój własnej tożsamości (w tym tożsamości płciowej i społecznej roli płciowej) oraz osiąganie emocjonalnej niezależności od rodziców i innych dorosłych. Warto jednak pamiętać o tym, że dając nastolatkowi zainteresowanie, zrozumienie i empatię mamy o wiele większe szanse na budowanie z nim stabilnej relacji. Kiedy krzyczy – nie odpowiadajmy krzykiem, dajmy mu czas, kiedy coś go trapi – nie naciskajmy, poczekajmy, aż sam przyjdzie do nas po pomoc. Twoje dziecko w wieku nastoletnim stanie się młodym dorosłym, a po drodze musi zaakceptować własną fizyczność, zaplanować swoją ścieżkę kariery (tak, wiemy, że może się setki razy zmienić), rozpocząć kształtowanie postaw obywatelskich, nabrać doświadczeń i wykształtować własny zbiór wartości oraz priorytetów.

To ciężka praca… Której jako rodzice będziemy świadkiem i pomyślne zrealizowanie tych zadań sprawi, że nasz nastolatek zdobędzie poczucie wewnętrznej autonomii i wartości, ale także zrozumie siebie i swoje potrzeby oraz nauczy się budować relacje – zarówno przyjacielskie, jak i romantyczne. Twoją rolą jest natomiast to zaakceptować i zrozumieć, bo Twoje dziecko nie jest już maluszkiem, które trzeba prowadzić za rękę. Jest osobnym człowiekiem z bagażem doświadczeń, emocji i wartości. Jeżeli chcesz, aby Wasza relacja nadal była bliska, pozwól mu dorastać, żyć i próbować nowych rzeczy.

Ostrzegaj, jeśli musisz i mów o konsekwencjach, ale nie bądź wrogiem… Przypomnij sobie, jak Twoi znajomi uciekali w nocy przez okno, bo rodzice zabronili im iść na imprezę albo kłamali, że śpią u koleżanki, jak byliście w drodze na festyn – a może to nie byli znajomi? Może to byłeś Ty? Jakie Twoi rodzice popełnili błędy, gdy byłeś nastolatkiem? Przypomnij sobie i nie popełniaj ich! Ale przede wszystkim UFAJ. Ufaj swojemu dziecku – przez całe życie przekazywaliście mu swoje wartości, dbaliście o niego i dawaliście mu przykład – jeżeli wszystko poszło dobrze to będzie mądrym nastolatkiem. Pozwól, aby też Ci ufał i nie oceniaj go. O wiele lepiej dać szansę na popełnienie błędów, powstrzymać się od komentowania wyborów i pozwolić mu zbudować SIEBIE. Będąc obok, będąc wsparciem i zapewniając, że może przyjść do Ciebie z każdym problemem. Jeżeli Wasze dziecko będzie wiedziało, że gdy popełniło błąd, może iść do mamy i taty, bo oni go nie ocenią, tylko pomogą mu wyjść „z każdego szamba” – to osiągnęliście sukces rodzicielski.

I chociaż droga do tego sukcesu jest zawiła, kręta i pełna niespodzianek to jednak jest piękna. Myślę, że każdy rodzic to potwierdzi, bez względu na to, ile jego dziecko ma dziś lat.